sekretariat@jablonka.pl

+48 18 26 111 00

+48 18 26 524 68

Nasze Partnerskie Samorządy

Nasze Miejscowości

Spadochrony nie nad Jabłonką

Spadochrony nie nad Jabłonką

 Wizja okazała się tak śmiała, że aż przerażająca.


Artukuł o powyższym tytule ukazał się w Tygodniku Podhalańskim Nr 36/1382 z dnia 08.09.2016r. Treść całego artykułu zamieszczamy poniżej.

Jan Łyś jest teraz biznesmenem. Właściciel Chyżbetu, firmy produkującej betonową kostkę, ma też zajazd, stadninę, mini zoo, a nawet początkującą hodowlę krów rasy mięsnej. Ma też działki na pograniczu Chyżnego i Jabłonki. Długi pas jednej z nich upatrzyli sobie piloci.

Jak się okazuje, kilometrowej długości pastwisko jest idealne, by posadzić na nim niewielką awionetkę. A taka mogłaby wozić pod niebo amatorów skoków spadochronowych. Z taką właśnie propozycją do biznesmena zwrócił się właściciel firmy operującej na nowotarskim lotnisku.
 
Dla przykładu przed rokiem na działce nawet posadzili samolot, by w podniebny, pokazowy rejs zabrać notabli. Jan Łyś pomny turbulencji, jakich kiedyś doświadczył, z lotu zrezygnował, podobnie jak wicewójt Bolesław Wójcik. Samolot wzbił się w powietrze, pokazując pasażerom to, co tu najpiękniejsze-fantastyczną panoramę Tatr z jednej strony- majestatyczna Babia Górę z drugiej i taflę Jeziora Orawskiego za przednią szyba. Pilot z Bielska-Białej był zachwycony. Pomysł wydawało się świetny, tym bardziej że najbliższe domy stały w odległości nie mniejszej niż nowotarskie osiedla od tamtejszego lotniska. A przecież maszyny, które miały wznosić w powietrze skoczków, byłyby często mniejsze, a i planowane loty rzadsze. Mogliby się tu też szkolić wojskowi skoczkowie. Na łące zajęcia praktyczne, w pobliskim zajeździe przyswajaliby teorię.
    
Jan Łyś zwrócił się do wójta Jabłonki o zgodę na lotnicze wykorzystanie terenu, na którym miała powstać infrastruktura do obsługi lądujących małych samolotów. „Wszystko oddalone od potoku Chyżniak około 100-200 metrów”-zaznaczył w piśmie biznesmen. Zgoda wójta jest niezbędna, by zarejestrować lądowisko w Państwowej Agencji Żeglugi Powietrznej i Urzędzie Lotnictwa Cywilnego. Z czego miałaby się składać owa infrastruktura?- Co tam potrzeba? Budki z hot-dogami i ławeczki. To przecież nie lotnisko, tylko lądowisko. Nawet dogadałem się z sąsiadem, by udostępnił miejsce w zabudowaniach na składzik sprzętu. Skoczkowie mieli lądować na działce sąsiada już za potokiem-przekonuje Łyś. Wójt jednak samodzielnej decyzji podjąć nie chciał. Zlecił przeprowadzenie konsultacji społecznych wśród mieszkańców Chyżnego i sołectwa Jabłonka-Bory. „Zdecydowana większość ankietowanych (79%) sprzeciwia się tego rodzaju przedsięwzięciu. Wobec powyższego informuję, że opinia wójta w sprawie możliwości lotniczego wykorzystania terenu we wskazanej lokalizacji jest negatywna”- napisał w imieniu wójta jego zastępca Bolesław Wójcik. W piśmie deklaruje także pomoc w znalezieniu alternatywnej lokalizacji w miejscu niebudzącym zastrzeżeń okolicznych mieszkańców.

-Jak ludzie usłyszeli, że tu będzie lotnisko, a ceny działek spadną, to właściwie się nie dziwię, że tak zagłosowali-rozkłada ręce Łyś. Także miejscowy radny i jeden z niewielu opozycjonistów w gminie Krzysztof Palenik nie kryje zawodu, że do inwestycji nie doszło.- Komu to mogło przeszkadzać? Przecież taka awionetka jest niewiele głośniejsza od traktora. A lądowisko przyciągnęłoby turystów, ożywiłoby cała okolicę-dodaje. Jan Łyś, pytany czy zamierza nadal starać się o podniebne koncesję- macha ręka. I przekonuje, że ma jeszcze dużo innych rzeczy do zrobienia. Spadochronów nad swą wsią mieszkańcy Jabłonki pewnie prędko nie zobaczą. –No, chyba że wójt sam wystąpi z takim pomysłem- ironizuje biznesmen.

Tekst i fot.:Józef Figura